Jak już zwracaliśmy uwagę; jeśli w TdF etap jest wyjątkowo krótki, to na pewno będzie najeżony podjazdami jak dobra kasza skwarkami; i tak też było na 20 etapie Touru. Cztery ciężkie podjazdy, z finałowym, prowadzącym na Col de la Couillole. Jeśli można mówić o założeniach peletonu; to były oczywiste – przedostatni etap, lider niezagrożony – czyli szanse na powodzenie ucieczki olbrzymie, bo wszystkie znaki wskazywały, że UAE nie będzie zainteresowane pogonią za ucieczką, nie będącą groźną w kontekście walki o klasyfikację generalną.
Szalone tempo z przodu spowodowało mocną selekcję „z tyłu”, co i rusz odpadali zawodnicy, słabiej czujący się na podjazdach, ponownie dość szybko zobaczyliśmy z tyłu wianuszek niebieskich koszulek wokół Cavendisha. Cóż; założenia peletonu okazały się wyraźnie płonne; bo z przodu wyraźnie aktywny była także „żółta koszulka”, nie pozwalająca na odskoczenie groźnym rywalom. Pierwszymi, którym udało się oderwać od grupy, byli: Kelderman, Armirail oraz Mas; na pierwszy podjazd wjechali oni z przewagą nad peletonem. Problemu zaś w peletonie miał Carlos Rodriguez.
Na zjeździe grupka nieco się powiększyła, i pracowali w niej m.in.: Tratnik, Bardet, Soler, Johanessen, Carapaz oraz Stuyven – premię górską wygrał Carapaz, umacniając się na pozycji lidera klasyfikacji górskiej. Jako że kręcili w grupce potencjalnie groźni zawodnicy, peleton nie pozwolił im na zbudowanie przewagi. Mimo zwiększenia tempa w peletonie, ucieczce udało się dojechać do ostatniego podjazdu w peletonie; Carapaz był już w tym momencie pewien zwycięstwa w klasyfikacji górskiej, pod warunkiem ukończenia ostatniego etapu, czasówki na ulicach Nicei.
Ostatni podjazd to przeciąganie liny (trzy minuty przewagi) ucieczki nad peletonem; ucieczka kurczyła się, peleton także uszczuplał się o kolejnych zawodników. Z ucieczki do przodu skoczyli Mas i Carapaz; ale praca grupy Pogacara nie zwiastowała im odniesienia sukcesu – przewaga ucieczki malała w oczach.
Gdy z peletonu skontrował Evenepoel, pociągnął za sobą tylko Pogacara, Vingegaarda, Almeidę oraz Jorgensona. Evenepoel, mający wyraźnie dobry dzień, zaatakował raz jeszcze 5 kilometrów przed metą, ale tym razem skontrował go Vingegaard; wraz z Pogacarem udało mu się zgubić Belga.
Na trzy kilometry przed metą Pogacar i Vingegaard złapali prowadzącego Masa i Carapaza; ale już na kilometr do mety na czele został tylko mocno zmęczony Vingegaard oraz Pogacar.
Ostatnie metry etapu nie pozostawiły wątpliwości, kto jest najsilniejszym zawodnikiem – po skoku Pogacara, Vingegaard nie był w stanie go ani skontrować, ani utrzymać tempa; w ten sposób Słoweniec zwyciężył swój piąty etap tegorocznej Wielkiej Pętli.
