Loading...
oRower.pl Serwis Ogłoszeń Rowerowych
Pogacar nie bierze jeńców; popis Słoweńca na 19 etapie Tour de France z metą w Isoli na wysokości 2000 metrów

Pogacar nie bierze jeńców; popis Słoweńca na 19 etapie Tour de France z metą w Isoli na wysokości 2000 metrów

Jeśli na „rozkładzie” Tour de France znajduje się etap o długości 145 kilometrów, to nastawiać się można, że to będzie ciężki, górski etap – i tak też dokładnie na tym etapie było. Trzy kategoryzowane premie górskie, aż po finałowy podjazd do Isoli gwarantowały walkę faworytów i cierpienie sprinterów.

Zanim jednak o samej walce, to słowo o Cavendishu, klasycznym sprinterze, który odpada już na stosukowo niewielkich pagórkach od peletonu. Zawodnik, który osiągnął już swój cel, mógłby odpuścić walkę i nikt nie miałby mu nic za złe. Pokonał Merxca; umarł król; niech żyje król.

Lecz Cavendish, wspierany przez całą swoją ekipę, w swoim, ciężkim i bujanym tempie pokonywał kolejne podjazdy, walcząc z limitem czasu. Na góry wjeżdżał zapluty, zmęczony i otoczony wianuszkiem Astany, pilnującej, by wytrzymał tempo na podjeździe, a mimo to – i tak wiedząc, że już szans na odniesienie żadnego zwycięstwa nie ma – z szacunku dla TdF jechał, męczył się, zamykał peleton – ale jechał. Przejechał też – jako pierwszy – wieńczącą wyścig czasówkę, żegnając się z publicznością.

A na samym etapie, jak to w TdF przystało, działo się wiele od samego startu. Walka o ucieczkę od pierwszego kilometra, skoki – aż w końcu ukonstytuowała się około 20 osobowa grupa, zgodnie kręcąca z przodu. I znów jechał w niej Kwiatkowski; poza nim jeszcze: Keldermann, Laporte, Jorgenson, Haig, Maduas, Powless, Lazkano Abrahamsen oraz Turgis. Premię punktową zgarną Coquard, zaraz potem próbę doskoczenia do ucieczki podjęli: Bernal, Carapaz oraz Simon Yates.

Wysokie tempo i ciężki teren sprawiły, że czołówka uszczupliła się; jechali w niej: Kelderman, Jorgenson, Yates, Wilder, Hindley, Rodriguez oraz Carapaz. Carapaz „zgarnął” premię górską, a ucieczka miała 3 in przewagi nad peletonem. Carapaz został w ten sposób liderem klasyfikacji górskiej. W peletonie tempo utrzymywali głównie zawodnicy UAE, z niezmordowanym Polittem i wspierającym go Sivakovem.

Isola miała być miejscem, oddzielającym „chłopców od mężczyzn”, i obserwatorzy zastanawiali się, czy ten, który wygląda najbardziej dziecięco znów pokaże wszystkim innym plecy… na początku podjazdu sytuacja przedstawiała się następująco: z przodu kręcił Jorgenson, za nim kręciło trio – Carapaz, Yates i Kelderman, ale po chwili odskoczył od nich Carapaz, i zaczął gonić Jorgensona. W peletonie coraz mniej zawodników utrzymywało tempo Pogacara, Vindegaarda i Evenepoela – kręcili z nimi tylko Landa, Gee i Almeida oraz dwaj pomocnicy Pogacara – Almeida i Adam Yates.

Szykowali oni przestrzeń na atak Pogacara; który nastąpił 10 km przed metą. I, jak to już widzieliśmy – Pogacar jeńców nie bierze. Tracił w tym momencie dwie i pół minuty do Jorgensona; zaczął go gonić, zrywając pozostałych zawodników z koła.

Pogoń była tak silna, że nawet mijani przez niego Yates i Carapaz byli w stanie utrzymać tempo Słoweńca przez sto – dwieście metrów, po czym Pogacar dalej kręcił już solo. Z tyłu w parze Evenepoel – Vingegaard pracował głównie Belg – wyglądał on znacznie lepiej, niż Duńczyk.

Dwa kilometry do mety i Pogacar złapał Jorgensona; by nie zostawić żadnych złudzeń, kto jest najsilniejszym w stawce, lekko przyspieszył – na to Amerykanin w ogóle nie zareagował, i liderem etapu został lider wyścigu, jadący w swojej lidze.

Nazywany królewskim etapem padł łupem Pogacara, który powiększył w ten sposób przewagę w klasyfikacji generalnej. Drugi na mecie Jorgenson stracił 20 sekund, a trzeci – Carapaz – 40 sekund.

Na tym etapie przewaga Pogacara w klasyfikacji generalnej sięgnęła przeszło 5 minut nad Vingegaardem i 7 nad Evenepoelem.

Quick Navigation
×