Jakiś czas temu, jadąc – w nocy – rowerem, bez żadnej zapowiedzi, gnając równym asfaltem, śpiewając w głowie „Cisza, ja i czas” i rozmyślając w zasadzie o niczym, przy pełnej prędkości zleciałem na pozostałości bruku – po zerwanej przez drogowców warstwie asfaltu. Zadudniło, zahuczało – i udało mi się utrzymać na rowerze. Drogowcy zapomnieli o postawieniu znaku tudzież barierki…
I to mi się właśnie przypomniało, gdy siadłem napisać ów tekst. Paris Roubaix to wyścig wyjątkowy. Nie znam się na koniakach, ale wiem, że znaczone są one – ich klasa – gwiazdkami. I także gwiazdkami znaczone są sektory bruku na Paris Roubaix. I to jest właśnie główne danie dnia – bruki.
Oczywiście, jak na tego typu klasykach – poszła ucieczka dnia – i tu miłe jest to, że jechał w niej Kamil Małecki. Warto wiedzieć, że zawodnicy jadą w sprzyjającym wietrze – więc i średnia wysoka (po pierwszej godzinie – 53 km/h). Z ciekawostek – w ubiegłym roku średnia zwycięzcy MVDP 46,9 km/h. Bruki, kilometry, szaleńcza prędkość; ucieczka – z siedmioosobwej stała się dziewięcioosobowa. Przytrafia się kraksa; upada Ellia Viviani, Melier, Politt, Bettiol. Ani Viviani, ani Jonathan Milan nie kontynuują wyścigu. Wypada też Dylan van Baarle – z powodu choroby (miał być liderem ekipy).
Co ciekawe – peleton trzymał ucieczkę na krótkiej smyczy – nie pozwolił odjechać na kilka minut, trzymali ich na półtorej minuty. Pierwszy odcinek bruku – gumę łapie Laporte. Wymiana koła. Gonitwa. Grupa główna uszczupla się z kilometra na kilometr.
Jako pierwszy z ucieczki odpada Gleb Sirisa. W trakcie transmisji niewielkie zamieszanie; dowiadujemy się, że droga główna – którą jadą samochody techniczne – omijające bruk, jest zablokowana przez protestujących rolników. Wyraźnie pojechały inną – bo po chwili wszystko wróciło do normy.
Praktycznie przez cały czas peleton wycinali kolarze w jeansowych strojach – Alepcin ciągnie, mocno ciągnie, z peletonu mimo że zostały strzępy, to w ucieczce nadal – jedzie Asgreen i Małecki. Drugi raz leży już i tak poobijany Rex. Nieco ponad sto pięćdziesiąt kilometrów do mety, ucieczka przechodzi do historii, ale i z peletonu niewiele zostało – a do mety jeszczse 140 km. Aniołkowski jedzie w drugiej grupie, tuż za grupą – już bardzo małą- pierwsza.
Grupa, którą już trudno nazwać peletonem, utrzymuje cały czas średnią powyżej 51 km/h. I już 100 km do końca, cały czas w grupie prowadzącej utrzymuje się Małecki. Walka rozgorzała przed wjazdem na Arenberg; walka o pozycję przed szykaną, którą wygrał Pedersen. Zawodnicy wpadają na bruk Arenbergu; tam pierwszy atak przeprowadza van der Poel, a chwilę później gumę łapie Philipsen – i kolejną chwilę w odjazd idzie pomocnik MVDP Gianni Vermeersch. Zyskują pół minuty nad mini peletonem; obecnie to ok 20 zawodników. Pokonywane są kolejne kilometry. Pokonywane są kolejne bruki. Lada moment i przyjdzie Mons En Pavele; ale zanim on nastąpił, swoją szarżę, zaskakującą dla pozostałych, przeprowadził lewą stroną, na stosunkowo „niegroźnym” bruku Van Der Poel. I, do czego nas ostatnio przyzwyczaił – zaczął jechać swój wyścig. Skoczył, gdy do mety pozostawało 60 kilometrów.
Dość szybko zbudował przewagę; i zaczął ją sukcesywnie powiększać. Jechał jak natchniony; czy to odcinek brukowany, czy asfalt – z kilometra na kilometr przewaga rosła; pół minuty, półtorej, w końcu dwie…
Wyraźnym sygnałem, że peletonik za jego plecami odpuścił było zluźnienie tempa; rozglądali się między sobą, zastanawiali – bo wiedzieli, że złoto już pojechało.
Od tego momentu wyścig stał się dość monotonny. Mathieu van der Poel – powiększający przewagę; grupa – udająca, że go goni.
W zasadzie tyle było z historii tego wyścigu; gdy MVDP oderwał się, jechał po swoje, za jego plecami rozgrywał się wyścig o drugie miejsce. Van der Poel do velodromu w Roubaix dojechał z przewagą prawie trzech minut; podnosząc ręce do góry celebrował swoje, drugie z rzędu zwycięstwo.
Za jego plecami – deja vu – metę jako drugi przeciął Jasper Philipsen, za jego plecami finiszował Mads Pedersen. Jadący z nimi Politt musiał zadowolić się czwartym miejscem.
Jest jeszcze jedna, tym razem dla nas, bardzo dobra informacja. Po dobrej, aktywnej jeździe, Kamil Małecki zajął 18 miejsce.
I nie można nie wspomnieć o finalnej średniej – 47,8 km/h. Pobity rekord z ubiegłego roku.
