Niejako w hołdzie dla Paris Roubaix organizatorzy Ślężańskiego wrzucili na trasę wyścigu, inaugurującego sezon aż 19 odcinków brukowych i jeden szutrowy. Strade Bianche pewnie poczuło się dotknięte…
Ślężański Mnich – dla elity – to 143 kilometry ciężkiej trasy. A jak trasa ciężka, to i pojawią się ucieczki. I już niedługo po starcie – mimo aktywnej jazdy całej grupy i wysokiego tempa – pojawiła się ucieczka dnia, składająca się z kilkunastu zawodników (m. in. Szymon Tracz, Kacper Maciejuk, Ada Kuś, Patryk Gieracki). Od tego momentu peleton zaczął jechać wyraźnie spokojniej – a ucieczka ostro pracowała w awangardzie.
Jednak chwila, i gdy ucieczka miała ok 2 min przewagi, grupa, która wysforowała się przed peleton, zmieniła nieco skład osobowy. Pozostał w niej Kuś, Olszar, Maciejuk, Górak i po chwili doskoczył do nich Maślak.
Ta sytuacja ustabilizowała się na dłuższą chwilę; ale stan, że piątka ma walczyć o trzy medale, spowodował, że i z przodu zaczęło „dziać się”. Skok Maślaka spowodował, że na czele została już tylko trójka, i między sobą rozegrali walkę o medale.
Jako pierwszy ruszył Maślak – i to on zwyciężył, pokonując Kacpra Maciejuka i Adama Kusia. Zwycięzca pokonał trasę ze średnią prędkością ponad 42 km/h.
