Dziesiąty odcinek, z metą po 187 kilometrach w miejscowości Saint-Amand-Montrond także dedykowany był głównie sprinterom (lub ucieczce, w przypadku jej zbagatelizowania przez peleton). Po dniu przerwy organizatorzy przygotowali płaski odcinek, z jedną lotną premią. Od początku było na tyle spokojnie – by nie powiedzieć wręcz nudno – że żaden z zawodników nie kwapił się za bardzo do jazdy przed peletonem.
Rozruch miał miejsce na pierwszej lotnej premii, którą „zgarnął” Kobe Goossens, odbierając w ten sposób punkty rywalom Girmaya, zaraz po niej ataku spróbowali Maduas oraz Geniets. Już niedługo później ucieczka przeszła do historii, a kolejne akcje poszarpania peletonu miały miejsce na wiatrach, ok 90 km przed metą, jednak nie było to na tyle ostre rantowanie, by skutecznie podzielić peleton.
Formowanie pociągów sprinterskich w końcu nadało nieco akcji dość nużącemu etapowi; rozprowadzanie jako pierwsi zaczęli zawodnicy EF Education Easy Post pracujący na rzecz van der Berga, a sam peleton znacznie się uszczuplił. Prowadzenie przejęli później zawodnicy Astany, aż na czele pojawił się Van Der Poel, pracujący na rzecz Jaspera Philipsena.
I w końcu „zaskoczyło” Jasper wygrał swój pierwszy etap tegorocznej wielkiej pętli, drugie miejsce zajął Girmay a trzecie – Pascal Ackermann.
