Loading...
oRower.pl Serwis Ogłoszeń Rowerowych
Musztarda po obiedzie, czyli słów kilka o szóstym etapie TdF z metą w słynącej z tej przyprawy miejscowości Dijon

Musztarda po obiedzie, czyli słów kilka o szóstym etapie TdF z metą w słynącej z tej przyprawy miejscowości Dijon

Gdy Mark Cavendish dzień wcześniej wyrzucił ręce ku górze za metą w geście zwycięstwa, bijąc swój wymarzony rekord zwycięstw, raczej nie spodziewał się, że szybko może przyjść kolejny młody wilk, chcący mu go odebrać. Zanim jednak o spektaklach Pogacara, typowo przelotowy, 164 kilometrowy, sprinterski etap.

Cavendish może już tylko móc. Już nie musi chcieć, choć na pewno gdzieś z tyłu głowy miał jeszcze „podciągnięcie” rekordu. I to też mógł być etap dla niego – płaski, z jednym „hopkiem”, który dla Manxmana nie powinien być przeszkodą. Dla większości zawodników etap ten był po prostu do przejechania; nie było szaleńczej walki o ucieczkę dnia, od grupy odskoczyli Zingle i Abrahamsen, ale zostali złapani jeszcze przed pierwszą premią, wygraną przez Philipsena. Dość nudny przebieg rywalizacji przełamać usiłował Cavendish, który złapał gumę i odpadł z czołówki.

Elementem odrobinę podnoszącym ciśnienie było rozerwanie się peletonu, gdzie z zawodników UAE z przodu został tylko Pogacar, ale po chwili i to się zjechało. Im bliżej do mety, tym bardziej ustawiały się pociągi sprinterskie, co pociągnęło za sobą kilka kraks; w jednej z nich ucierpiał can den Berg. Z doskonałego rozprowadzenia Van der Peola skorzystał Philipsen, który wpadł na metę równo z Groenewegenem; i to właśnie ten zawodnik, po foto finiszu, został zwycięzcą szóstego etapu. Po relegowaniu Philipsena za nieprzepisowy sprint druga lokata dla Girmaya a trzecia dla Gavirii.

Quick Navigation
×